Ser. 1(b) Ep. 6

Chyba raczej bardziej z prawej strony, chociaż i tak naprawdę trudno wyczuć. To znaczy, właściwie wysłyszeć. Dobra, mam pomysł: przemieszczać się w różnych kierunkach i sprawdzać, jak zmieniać się będzie (jeśli w ogóle) natężenie tego dźwięku. Ogólnie i tak dobiega właściwie z dołu, ale to może dlatego, że jest dość niski i na pewno część drgań przenosi po prostu podłoga. No dobra, potrzebny jest jakiś, choćby prowizoryczny plan działania: będę pokonywać trasę w liniach łamanych, zamkniętych, po odcinkach najlepiej prostopadłych. Bardziej ludzkim językiem (w końcu nie jestem już w Centrum, nie muszę się aż tak przejmować formalizmami terminologicznymi, chociaż ścisłość w raportach, na swoje własne potrzeby ma akurat swoje przydatne aspekty) : pójść prosto, pokonać jakiś zaplanowany odcinek, mierzony w krokach (zapamiętać ilu), skręcić w prawo lub lewo (jak wyżej - dobrze zaplanować w które i pamiętać potem). Powtórzyć powyższe trzy razy i powinienem wrócić do punktu startu. Nawet inaczej: zostawiam ścianę tuż za plecami i robię, co mówiłem - wtedy ostatni, czwarty odcinek powinienem pokonywać już wzdłuż niej. No, z grubsza, bo w końcu te "na wyczucie" odmierzane kawałki trasy będą pewnie tworzyć taki sobie "produkt kwadratopodobny". No to idę, na początek planuję 50 kroków w każdym odcinku. To, jak sądzę, będzie trochę dalej niż zasięg widoczności obecnie, przy tej mgle, więc będę skręcać niedużo po tym, kiedy stracę ścianę z pola widzenia. Idę.
Głupio tak trochę, co parę kroków obracać się za siebie, ale chcę sprawdzić, kiedy stracę w pola widzenia punkt startowy, a przecież idę przodem, starając się w miarę równo odmierzać kroki. Obserwacja numer 1: dźwięk nie zmienia się (bo to w końcu idea i cel eksperymentu) - jego natężenie, subiektywnie odbierany kierunek są takie same po 25 krokach. Obserwacja 2: ściana nadal widoczna, choć słabiej. Idę dalej.
Kolejne 10 kroków, obracam się. Zaraz, zaraz, co z widokiem ściany? Nadal widać, ale zupełnie inna. Zmieniła wygląd, może nie barwę (i tak odbierałem jako zupełnie bezbarwną), ale jaśnieje teraz jakoś, jak gdyby nasycona czymś, co emanuje dziwną poświatą. Dobra, zobaczę co dalej, w sumie jeszcze 15 kroków i sprawdzimy odbiór otoczenia. Idę, idę, 15 kroków, obracam się... Co jest, zniknęła? No co, ta mgła tak nagle zgęstniała, niemożliwe, przecież parę sekund temu... Znowu obracam się, patrzę do przodu - teraz jest przede mną?!

Komentarze