Ser. 1(b) Ep. 1

Właściwie wszystko przygotowane do startu. Kombinezon, porcje na drogę - to w zakresie osobistym, natomiast jeżeli chodzi o pojazd i jego wyposażenie, to sądzę, że oni tam już o wszystko zadbali. Spora ekipa się trudzi przy tym wszystkim, chociaż i tak przypuszczam, że większość z nich tylko udaje, że coś robi sensownego, bo w gruncie rzeczy nie mają o całym przedsięwzięciu, z jego złożonością i niuansami, zielonego pojęcia. Konstrukcja, idea działania, napęd i - przede wszystkim - reguły sterowania są ściśle tajne. Dobra, i tak wiem, że w kluczowych momentach będę zdany wyłącznie na siebie samego. Eksperymentalne podróże już miały miejsce, coś tam niby mi mówiono o moich poprzednikach, jednak podejrzewam, że najistotniejsze szczegóły (włącznie ze statystycznymi danymi na temat przeżywalności załogi) są znane tylko w wąskich gronach wtajemniczonych. Zresztą, jak to już wielokrotnie miałem okazję stwierdzić osobiście: im mniej wiesz, tym lepiej dla ciebie. Decyzję podjąłem całkowicie dobrowolnie i spontanicznie. No dobra, z tą spontanicznością to może nie przesadzajmy - gdyby nie ta niedawna wpadka w IYQ, nie byłbym taki zdesperowany jeżeli chodzi o kolejną podróż. I to, trzeba sobie szczerze powiedzieć, podróż o charakterze tak nowatorskim, eksperymentalnym, że wśród kilkudziesięciu (tak ja oszacowuję) kandydatów o chyba wyższych niż moje kwalifikacjach nie znalazł się żaden ochotnik. Ale po co w ogóle to wszystko teraz rozkminiam?! Plan jest, procedura wdrożona, ja wiem co mam robić i tyle. O sterowaniu wspomniałem - tak, sterowanie jest teraz najważniejsze. To znaczy będzie za parę chwil, bo o ile inicjowanie procedury realizuje się w trybie "full automatic", to potem znajdę się w układzie niemal izolowanym (chociaż to niemal, jak w jakiejś reklamie, pewnie będzie robić różnicę). Wtedy to JA będę stanowić jednoosobowy sztab generalny, wieżę obserwacyjną i centralę łączności. Z kim i z czym? "A Qrde Nie Mam Pojęcia!". I to jest dokładny cytat wypowiedzi, którą usłyszałem (i przeczytałem, bo stream na komunikatorze był z subtitlami) jako jedną z ostatnich od jednej z i tak najlepiej poinformowanych i zarazem też chyba mi najżyczliwszych osób. Fajnie, co?! Ale, zgodnie z tym, co już wspominałem: kości rzucone (chociaż dieta ostatnio praktycznie płynna i "bezwszystkowa", jak to określał T., sam osobiście najmocniej chyba doświadczony w tego typu ekspedycjach). Ciekawe, czy go kiedyś jeszcze spotkam... Dobra, zamykam tunel, już czas. Sayonara, arrivederci, czy jak to się tam pisze!

Komentarze